Rozdział 2
Akademia Prawdziwego Krzyża
- I jak wam się podoba?- Zapytał Mephisto z szerokim uśmiechem.
- Ona jest ogromna!- Wykrzykną Ash- Wezmę to, za tak bardzo-
- I mamy tu codziennie przychodzić, aby zostać Egzorcystami?- Zapytała Alishia, niepewna.
- Nie, zajęcia dla Egzorcystów odbywają się gdzie indziej, dla ciebie moja droga czeka jeszcze podstawowy program nauczania dla podstawówki i gimnazjum-
- Eeee, ja mam pięć lat, a ty mi karzesz przerabiać to wszystko- Dziewczynie opadły ręce, a jej brat znaczą się głośno śmiać.
- Nie myśl, że cię to też ominie według moich informacji zostały ci jeszcze cztery lata do liceum, co nie?- Pheles pokazał mu rząd ostrych zębów.
- Nie chce pan powiedzieć, że ja też mam mieć zajęcia jak w normalnej szkole?-
- Oczywiście, jednak z powodu waszego wieku będziecie mieć nauczanie indywidualne- Dzieci nie mogły nic na to poradzić, jak tylko posłusznie przytaknąć.
Naukę mieli zacząć następnego dnia, więc nie pozostało im nic innego jak zwiedzić szkołę i udać się do akademika.
- Tu jest wspaniale- Rozglądał się Ash.
- Budowa musiała trwać trochę czasu. Ciekawe jak w ogóle powstała ta cała konstrukcja- Zastanawiała się dziewczyna.
Wycieczka nie trwała długo bo zakończyły się lekcje i uczniowie zaczęli wychodzić z klas, a żeby nie robić nie potrzebnego zamieszania dzieciaki musiały udać się do swojego przyszłego miejsca zamieszkania.
Na samym początku zgubili się i nie mogli znaleźć właściwej drogi. Jednak po chwili błądzenia bez celu dostrzegli zarysy olbrzymiej budowli. Pomału ruszyli w jej stronę, na miejscu pod drzwiami stał Pheles uśmiechając się wesoło.
- Witajcie majne Kinder, jak tam się podobało?-
- Nic szczególnego- Burknęła Alishia.
- To było niesamowite- Zachwycał się Ash.
- Cieszę się że przynajmniej tobie się podobało- Rzucił spojrzenie na dziewczynę, której na ustach grał perfidny uśmieszek.
Mephisto się na nią żachną i otworzył drzwi pozwalając im wejść do środka.
- Ile tu kurzu- Powiedziało w zgodzie rodzeństwo obracając się dookoła własnej osi.
- Musicie się przyzwyczaić, gdyż będziecie mieszkać tu do końca waszej edukacji- Dzieciaki tak naprawdę nie słuchały co ma do powiedzenia dyrektor, tylko biegały to i z powrotem po wszystkich pomieszczeniach.
- To, gdzie będziemy mieć pokój?- Zapytał w końcu starszy z rodzeństwa.
- Gdzie chcecie, macie do wyboru każdy- Wyjaśnił Mephisto kierując się do wyjścia. - Widzimy się jutro o ósmej na placu przed szkoła- Następnie znikną w różowej chmurze.
- Wiesz co- Zagadnęła Alishia.
- No co?-
- Zaczynam lubić tego bałwana-
- Uważaj, bo jeszcze przerobi cię na zupę grzybową- Dziewczynka posłała mu zabójcze spojrzenie, aż się wzdrygną.
- Wiesz czasami bardzo się cieszę że nosisz te soczewki- Przyznał ruszając w stronę schodów. - I mogłabyś tak na mnie nie paczać- Bardziej stwierdził niż poprosił.
Ona tylko stała wpatrując się w oddalającą postać brata, jej mała rączka ruszyła powoli w stronę twarzy. Zatrzymała się przy oczach i zasłoniła je, wiedziała że jest potworem, ale będąc szczerym nie obchodziło ją to. Z ciężkim westchnieniem poszła na piętro, aby wybrać sobie pokoik.
Na górze było jeszcze więcej kurzu i pajęczyn przez co dookoła latało mnóstwo Smołków.
- Alishia choć tu szybko!- Dobiegł ją krzyk ze środka jednego z pokoi, dziewczyna mozolnie ruszyła w tamtą stronę. Gdy stanęła na progu zobaczyła brata leżącego na jednym z łóżek.
- Co ty robisz?- Spytała.
- Jak to co, to jest nasz nowy pokój- Biało włosa rozejrzała się w około i bez słowa ruszyła na swoją pryczę. Sypialnia nie była zła, białe ściany i drewniana podłoga, dwa łóżka, dwa biurka, olbrzymia szafa i komoda nad którą wisiało lustro, posiadała też własną łazienkę. Było całkiem przytulnie.
Podczas rozpakowywania nie obyło się bez kłótni. Tym razem poszło o miejsce w szafie.
Głupota prawda? Dla nich chyba nie zbyt.
Po pomieszczeniu latały buty, ubrania, przybory kosmetyczne i co tam wyciągnęli z walizek.
Po nie całej godzinie zamiast przytulnej przestrzeni do odpoczynku było pobojowisko.
- Poddaj się nędzny kmiotku!- Wykrzykiwała Alishia z osłonką od lampki na głowie i krzesełkiem w ręce.
- Nigdy- Sprzeciwił się miotając szczoteczką do zębów. Ona stanęła tylko pewnie na łóżku z wypięta piersią.
- I ty myślisz, że dasz mi radę?- Nagle prosto w nią walnęła walizka, zachwiała się i padła na ziemie bez ruchu.
- Ha wygrałem- Wylazł za komody - Alishia wszystko w porządku- Podszedł powoli do siostry, ukucną przy niej i delikatnie potrząsną. Brak odpowiedzi. Wpadł w panikę przez co przestał racjonalnie myśleć. Biegał jak oszalały po pokoju trzymając się za głowę.
- Co ja zrobiłem, co ja zrobiłem- Dobiegł go śmiech, odwrócił się za siebie i zobaczył siostrę tarzającą się po ziemi ze śmiechu.
- Twoja mina..- śmiech - ..Bezcenna- Potoki łez leciało jej z oczu.
- Ha Ha bardzo śmieszne ja o mało nie dostałem zawału!- Wrzasną ciskając podręcznikiem, uchyliła się, ale nie przestała śmiać.
W końcu po chwili odpoczynku, otrzeźwiali i z marudzeniem zaczęli sprzątać bałagan.
Zmęczeni po całym dniu pojedynczo poszli się wykąpać.
Gdy Ash się mył, Alishia leżała na łózko wpatrując się w sufit, myślami była daleko z tond u swojej przyjaciółki Yuri. Jest dużo starsza od Alishi, jednak świetnie się dogadują, rozumieją i wspierają. Dziewczynka nie może się już doczekać kolejnego spotkania. Z zamyśleń wyrwał ją dźwięk otwieranych drzwi łazienki, następnie odgłos bosych stóp. Przewróciła się na bok plecami do ściany. Wpatrywała się bacznie w postać krzątająca się po pokój.
- Czuje twój wzrok na plecach- Odwrócił się do niej.
- Uważaj zdjęłam soczewki-
- W ciemności i tak mało widzę- Opadł na posłanie plecami.
- Ty może i mało, ja widzę wszystko- Zaśmiała się złowieszczo.
- Idź spać, rano idziemy do szkoły-
- Przecież wiem, zastanawiam się tylko z kim i gdzie będziemy mieć zajęcia-
- Nie zaprzątaj sobie tym głowy-
- Dobranoc Ash-
- Branoc-
Następnego dnia
- Ash, wstawaj- Alishia potrząsała śpiącym jak kamień bratem.
- Mamo jeszcze pięć minut- Skomlał.
- Dobra, załóżmy że tego nie słyszałam- Poszła do łazienki i przyniosła miskę pełną lodowatej wody.
- Wylać czy nie wylać oto jest pytanie... Zdecydowanie wylać- Zimna ciecz chlusnęła prosto mu w twarz . Momentalnie poderwał się do góry ze wściekłym spojrzeniem.
- Co to ma znaczyć!- Warkną
- Nie chciałeś się obudzić więc sięgnęłam po radykalne środki-
- Mogłaś dać mi pospać- Jękną.
- Mam ci przypomnieć, dziś idziemy razem do szkoły- Chłopak zmierzył ją wzrokiem, była już gotowa do wyjścia. Wiedział, że ma racje, ale nie przyzna tego głośno, westchną tylko męczeńsko.
- Zaczekasz na mnie?-
- Pewnie w końcu mam się tobą opiekować!-
- To ja tu jestem starszy!- Z wściekłością poczłapał do łazienki, zostawiając dławiącą się śmiechem siostrę.
GODZINNE PÓŹNIEJ
Oboje stali na placu przed Akademia.
- Gdzie on jest- Dopytywał niecierpliwie Ash.
- Nie mam pojęcia-
- Czy o mnie mówicie- W różowej chmurze pojawił się Mephisto z dwojgiem mężczyzn.
- Nie mówimy o innym bałwanie, który kazał nam ty być punkt ósma a sam spóźnia się dwadzieścia minut- Powiedziała sarkastycznie Alishia. Dyrektor obdarzył ją złowieszczym uśmieszkiem.
- Czyżbyś wstała lewą nogą?-
- Nie po prostu zaczęły wyłazić mi różki-
- Dobrze dość tych pogaduszek pora zabrać się do roboty!- Klasną w dłonie. Mężczyźni przeszli do przodu i się skłonili.
- Jestem Matoko- Przedstawił się był chudy, wysoki z lekka roztargniony, miał kasztanowe włosy i zielone oczy.
- Kali Miło mi- Drugi był wysoki, umięśniony o żelaznym spojrzeniu, długie błąd włosy opadały na bursztynowe oczy. Nie wyglądał zbytnio przyjemnie.
- Oto wasi mentorzy, od dziś będą wam przewodzić, oczywiście uczyć będą was specjaliści z naszej Akademii- Wyjaśnił Pheles. Matoko podszedł do Asha i klepną go w plecy.
- To co młody zaczynamy?-
- Ee, no jasne- Ruszyli razem przed siebie. Na placu zapanowała cisza, którą ktoś musiał przerwać.
- Czyli idę z tobą- Stwierdziła dziewczynka i patrzyła wyczekująco na mentora.
Zamiast odpowiedzi uzyskała tylko skinienie głowy i odejście bez słowa w przeciwną stronę niż poszli tamci. Nie kłóciła się tylko poczłapała za nim, ze spuszczoną głową.
Po pięciu minutach marszu zatrzymali się przed jakimś małym składzikiem. Kali otworzył je swoim kluczem i odsuną, żeby mogła wejść pierwsza. Stanęła na progu, gdy zobaczyła, że ten składzik wcale nim nie jest, choć na to wyglądał. Pomieszczenie było spore, wyposażone było w parę maszyn do ćwiczeń, materace i duże gumowe piłki.
Mężczyzna delikatnie popchną ją do środka. Wskazał ręką aby usiadła, podeszła do różowej kuli i dziukneła na niej.
- To może zaczniemy od poznania się nawzajem- Podsuną Kali
- Nie mam nic przeciwko-
- Ok, wiesz już że nazywam się Kali Saluia mam 28 lat i jestem Egzorcystą wyższej klasy średniej, a moja specjalizacja to Aria i Doktor. Ym, wychowywałem się z dwójką młodszego rodzeństwa, zawsze sobie dawaliśmy popalić, haha. No co tam jeszcze? A pracowałem z twoim tatą nad paroma sprawami, znam również twoją mamę, znaczy opie... Wiesz o co mi chodzi?- Nie był pewien czy przypadkiem jej nie obraził.
- Wiem, chodzi ci o ludzi którzy opiekują się mną w Assiash-
- Dokładnie-
- Nie musisz ukrywać kim jestem, bo pewnie bardzo dobrze wiesz, nie będę zła, takie mam przeznaczenie- Uśmiechnęła się do niego słodko.
- Rozumiem, wiem o tobie tylko tyle ile usłyszałem z opowieści Mephisto, dlatego też mam nadzieje, ze opowiesz trochę o sobie- W jego oczach można zobaczyć ciekawość i podniecenie. Alishia zaczęła się zastanawiać od czego zacząć.
- Nazywam się Alishia San Mashito, mam 5 lat, moim prawdziwym ojcem jest demon, a mama jest aniołem, przez to jestem przeklęta-
- Co to znaczy że jesteś przeklęta?-
- No za zdradę popełnioną przez moich rodziców, demony i anioły nie mogą mieć dzieci bo to największa ze zbrodni, jaką mogą popełnić. Dlatego też zostałam przeklęta-
- Na czym to polega?-
- No, mam tu coś takiego- Pokazała mu nadgarstki - W tym są zaklęte dwa miecze, to nie jest część klątwy, ale gdy w pobliżu jest jakiś demon to zaczyna przeszywać mnie ból, na razie jest nie odczuwalny bo jestem za mała, z wiekiem będzie coraz gorzej, a gdy będę miała 15-16 lat nie będzie praktycznie do wytrzymania, dojdą do tego take same z siebie bóle które będą mnie rozrywać od środka-
- To.. straszne-
- No tak, ale mam sztylet który koi ból, jest jednym z czterech kluczy które mają mnie wyzwolić-
- Na razie wszystko rozumiem-
- Mam przy sobie dwa klucze-
- Co jest drugim?-
- Moje soczewki- Wskazała palcem na oko.
- Czemu akurat soczewki? I czy to twój naturalny kolor oczu?-
- Bo każdy klucz ma określone przeznaczenie do spełnienia soczewki maskują prawdę, którą skrywają moje oczy, jak w nie spojrzysz bez zamaskowania zobaczysz swój największy strach i to taki co przeszyje każdą komórkę twojego ciała, do tego jak przyjrzysz się bliżej ujrzysz czeluście Gehenny. A ten kolor to mój prawdziwy- Mężczyźnie opadła szczęka wpatrywał się w nią z otwartymi oczami.
- Chyba nie wszystko przetrawiłem. Skąd się biorą klucze?-
- Eeee, klucze były mocą, którą dostały cztery osoby i miały włożyć je w jakiś przedmiot, moi przybrani rodzice dostali kojenia bólu i umieścili ją w sztylecie, Mephisto dostał moc maskującą prawdę no i wynikiem są te soczewki. Pozostałe dwie moce ma Czcigodny Fujimoto moc poświęcenia i Yuri Egin moc prawdziwej miłości, nie wiem gdzie umieścili te moce więc nawet nie pytaj- Zachwiała się na piłce dzięki temu miała bliskie spotkanie z podłogą.
- Musze przyznać, gdy usłyszałem, że mam trenować 5 latkę myślałem, o stary to będzie katastrofa, a tu proszę dogadaliśmy się-
- Zwolnij kowboju, to że opowiedziałam ci o mnie nie znaczy że się dogadaliśmy-
- Hah, no w sumie, nie jesteś za poważna jak na takiego dzieciaka- Popatrzyła na niego wciąż spotykając się z kafelkami.
- Gdybym nie była choć trochę poważna to mogła bym nie zapanować nad mocą, a tego byśmy nie chcieli- Wyjaśniła podnosząc się na kolana.
- Co racja to racja, ale pamiętaj nie będziesz miała ze mną łatwa- Uśmiechną się przebiegle, gdyby miał ostre zęby przypominał by Phelesa.
- Nawzajem- Szybkim kopniakiem w piłkę, powaliła mentora na ziemię. Oszołomiony co się stał patrzył to na dziewczynę to na swoje dotychczasowe siedzenie.
- Auć..-
- Musi pan być ostrożniejszy, w końcu jestem małym diabełkiem- Wyciągnęła w jego stronę pomocna dłoń, choć był prawie trzykrotnie od niej wyższy, udało się jej pomóc mu wstać. Ten rozczochrał białą czuprynę z głębokim śmiechem.
- Coś czuje, że to nie będzie zwyczajny trening- Ruszył w kierunku podnoszenia ciężarów.
- Czyżby szósty zmysł się odezwał?-
- Można tak powiedzieć- Podniósł jedną z mniejszych sztang. - To ile podniesiesz?-
- Chyba żartujesz, ile mogę podnieść tymi wątłymi ramionkami- Zaczęła napinać mięśnie, których nie miała.
- Oto początek naszego treningu musisz trochę przypakować-
- Eeee..... Niech będzie- Złapała od niego 7 kg nie było zbyt ciężkie więc udźwignęła ją.
- I co jakoś podnosisz, to chyba jedna ze zdolności demona. A poza tym jak dobrze się spiszesz to ci postawię obiad-
- Na serio?! To ja zabieram się do pracy-
Dobra naprawdę przepraszam, że tak późno wstawiam, ale miałam nawałnice sprawdzianów i kartkówek, jeszcze przygotowanie do bierzmowania. Wszystko naraz.
Tak więc jeszcze raz sory, następny rozdział postaram się dodać przed 17 maja.
Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz