czwartek, 28 kwietnia 2016

 Rozdział 2                     

Akademia Prawdziwego Krzyża   





  

Po wysiadce z limuzyny, rodzeństwo stanęło na wprost olbrzymiego budynku.
- I jak wam się podoba?- Zapytał Mephisto z szerokim uśmiechem.
- Ona jest ogromna!- Wykrzykną Ash- Wezmę to, za tak bardzo-
- I mamy tu codziennie przychodzić, aby zostać Egzorcystami?- Zapytała Alishia, niepewna.
- Nie, zajęcia dla Egzorcystów odbywają się gdzie indziej, dla ciebie moja droga czeka jeszcze podstawowy program nauczania dla podstawówki i gimnazjum-
- Eeee, ja mam pięć lat, a ty mi karzesz przerabiać to wszystko- Dziewczynie opadły ręce, a jej brat znaczą się głośno śmiać.
- Nie myśl, że cię to też ominie według moich informacji zostały ci jeszcze cztery lata do liceum, co nie?- Pheles pokazał mu rząd ostrych zębów.
- Nie chce pan powiedzieć, że ja też mam mieć zajęcia jak w normalnej szkole?-
- Oczywiście, jednak z powodu waszego wieku będziecie mieć nauczanie indywidualne-  Dzieci nie mogły nic na to poradzić, jak tylko posłusznie przytaknąć.
Naukę mieli zacząć następnego dnia, więc nie pozostało im nic innego jak zwiedzić szkołę i udać się do akademika.
- Tu jest wspaniale- Rozglądał się Ash.
- Budowa musiała trwać trochę czasu. Ciekawe jak w ogóle powstała ta cała konstrukcja- Zastanawiała się dziewczyna.
Wycieczka nie trwała długo bo zakończyły się lekcje i uczniowie zaczęli wychodzić z klas, a żeby nie robić nie potrzebnego zamieszania dzieciaki musiały udać się do swojego przyszłego miejsca zamieszkania. 
Na samym początku zgubili się i nie mogli znaleźć właściwej drogi. Jednak po chwili błądzenia bez celu dostrzegli zarysy olbrzymiej budowli. Pomału ruszyli w jej stronę, na miejscu pod drzwiami stał Pheles uśmiechając się wesoło. 
- Witajcie majne Kinder, jak tam się podobało?-
- Nic szczególnego- Burknęła Alishia.
- To było niesamowite- Zachwycał się Ash.
- Cieszę się że przynajmniej tobie się podobało- Rzucił spojrzenie na dziewczynę, której na ustach grał perfidny uśmieszek. 
Mephisto się na nią żachną i otworzył drzwi pozwalając im wejść do środka.
- Ile tu kurzu- Powiedziało w zgodzie rodzeństwo obracając się dookoła własnej osi.
- Musicie się przyzwyczaić, gdyż będziecie mieszkać tu do końca waszej edukacji- Dzieciaki tak naprawdę nie słuchały co ma do powiedzenia dyrektor, tylko biegały to i z powrotem po wszystkich pomieszczeniach. 
- To, gdzie będziemy mieć pokój?- Zapytał w końcu starszy z rodzeństwa.
- Gdzie chcecie, macie do wyboru każdy- Wyjaśnił Mephisto kierując się do wyjścia. - Widzimy się jutro o ósmej na placu przed szkoła- Następnie znikną w różowej chmurze.
- Wiesz co- Zagadnęła Alishia.
- No co?-
- Zaczynam lubić tego bałwana-
- Uważaj, bo jeszcze przerobi cię na zupę grzybową- Dziewczynka posłała mu zabójcze spojrzenie, aż się wzdrygną.
- Wiesz czasami bardzo się cieszę że nosisz te soczewki- Przyznał ruszając w stronę schodów. - I mogłabyś tak na mnie nie paczać- Bardziej stwierdził niż poprosił. 
Ona tylko stała wpatrując się w oddalającą postać brata, jej mała rączka ruszyła powoli w stronę twarzy. Zatrzymała się przy oczach i zasłoniła je, wiedziała że jest potworem, ale będąc szczerym nie obchodziło ją to. Z ciężkim westchnieniem poszła na piętro, aby wybrać sobie pokoik. 
Na górze było jeszcze więcej kurzu i pajęczyn przez co dookoła latało mnóstwo Smołków. 
- Alishia choć tu szybko!- Dobiegł ją krzyk ze środka jednego z pokoi, dziewczyna mozolnie ruszyła w tamtą stronę. Gdy stanęła na progu zobaczyła brata leżącego na jednym z łóżek.
- Co ty robisz?- Spytała.
- Jak to co, to jest nasz nowy pokój- Biało włosa rozejrzała się w około i bez słowa ruszyła na swoją pryczę. Sypialnia nie była zła, białe ściany i drewniana podłoga, dwa łóżka, dwa biurka, olbrzymia szafa i komoda nad którą wisiało lustro, posiadała też własną łazienkę. Było całkiem przytulnie.
Podczas rozpakowywania nie obyło się bez kłótni. Tym razem poszło o miejsce w szafie. 
Głupota prawda? Dla nich chyba nie zbyt. 
Po pomieszczeniu latały buty, ubrania, przybory kosmetyczne i co tam wyciągnęli z walizek. 
Po nie całej godzinie zamiast przytulnej przestrzeni do odpoczynku było pobojowisko. 
- Poddaj się nędzny kmiotku!- Wykrzykiwała Alishia z osłonką od lampki na głowie i krzesełkiem w ręce. 
- Nigdy- Sprzeciwił się  miotając szczoteczką do zębów. Ona stanęła tylko pewnie na łóżku z wypięta piersią.
- I ty myślisz, że dasz mi radę?- Nagle prosto w nią walnęła walizka, zachwiała się i padła na ziemie bez ruchu.
- Ha wygrałem- Wylazł za komody - Alishia wszystko w porządku- Podszedł powoli do siostry, ukucną przy niej i delikatnie potrząsną. Brak odpowiedzi. Wpadł w panikę przez co przestał racjonalnie myśleć. Biegał jak oszalały po pokoju trzymając się za głowę.
- Co ja zrobiłem, co ja zrobiłem- Dobiegł go śmiech, odwrócił się za siebie i zobaczył siostrę tarzającą się po ziemi ze śmiechu.
- Twoja mina..- śmiech - ..Bezcenna- Potoki łez leciało jej z oczu.
- Ha Ha bardzo śmieszne ja o mało nie dostałem zawału!- Wrzasną ciskając podręcznikiem, uchyliła się, ale nie przestała śmiać. 
W końcu po chwili odpoczynku, otrzeźwiali i z marudzeniem zaczęli sprzątać bałagan. 

Zmęczeni po całym dniu pojedynczo poszli się wykąpać.

Gdy Ash się mył, Alishia leżała na łózko wpatrując się w sufit, myślami była daleko z tond u swojej przyjaciółki Yuri. Jest dużo starsza od Alishi, jednak świetnie się dogadują, rozumieją i wspierają. Dziewczynka nie może się już doczekać kolejnego spotkania. Z zamyśleń wyrwał ją dźwięk otwieranych drzwi łazienki, następnie odgłos bosych stóp. Przewróciła się na bok plecami do ściany. Wpatrywała się bacznie w postać krzątająca się po pokój.
- Czuje twój wzrok na plecach- Odwrócił się do niej. 
- Uważaj zdjęłam soczewki-
- W ciemności i tak mało widzę- Opadł na posłanie plecami.
- Ty może i mało, ja widzę wszystko- Zaśmiała się złowieszczo.
- Idź spać, rano idziemy do szkoły-
- Przecież wiem, zastanawiam się tylko z kim i gdzie będziemy mieć zajęcia- 
- Nie zaprzątaj sobie tym głowy-
- Dobranoc Ash-
- Branoc-

Następnego dnia

- Ash, wstawaj- Alishia potrząsała śpiącym jak kamień bratem.
- Mamo jeszcze pięć minut- Skomlał.
- Dobra, załóżmy że tego nie słyszałam- Poszła do łazienki i przyniosła miskę pełną lodowatej wody. 
- Wylać czy nie wylać oto jest pytanie... Zdecydowanie wylać- Zimna ciecz chlusnęła prosto mu w    twarz . Momentalnie poderwał się do góry ze wściekłym spojrzeniem.
- Co to ma znaczyć!- Warkną
- Nie chciałeś się obudzić więc sięgnęłam po radykalne środki-
- Mogłaś dać mi pospać- Jękną.
- Mam ci przypomnieć, dziś idziemy razem do szkoły- Chłopak zmierzył ją wzrokiem, była już gotowa do wyjścia. Wiedział, że ma racje, ale nie przyzna tego głośno, westchną tylko męczeńsko. 
- Zaczekasz na mnie?-
- Pewnie w końcu mam się tobą opiekować!-
- To ja tu jestem starszy!- Z wściekłością poczłapał do łazienki, zostawiając dławiącą się śmiechem siostrę.
GODZINNE PÓŹNIEJ
Oboje stali na placu przed Akademia. 
- Gdzie on jest- Dopytywał niecierpliwie Ash.
- Nie mam pojęcia- 
- Czy o mnie mówicie- W różowej chmurze pojawił się Mephisto z dwojgiem mężczyzn. 
- Nie mówimy o innym bałwanie, który kazał nam ty być punkt ósma a sam spóźnia się dwadzieścia minut- Powiedziała sarkastycznie Alishia. Dyrektor obdarzył ją złowieszczym uśmieszkiem.
- Czyżbyś wstała lewą nogą?- 
- Nie po prostu zaczęły wyłazić mi różki- 
- Dobrze dość tych pogaduszek pora zabrać się do roboty!- Klasną w dłonie. Mężczyźni przeszli do przodu i się skłonili.
- Jestem Matoko- Przedstawił się był chudy, wysoki z lekka roztargniony, miał kasztanowe włosy i zielone oczy.
- Kali Miło mi- Drugi był wysoki, umięśniony o żelaznym spojrzeniu, długie błąd włosy opadały na bursztynowe oczy. Nie wyglądał zbytnio przyjemnie. 
- Oto wasi mentorzy, od dziś będą wam przewodzić, oczywiście uczyć będą was specjaliści z naszej Akademii- Wyjaśnił Pheles. Matoko podszedł do Asha i klepną go w plecy.
- To co młody zaczynamy?- 
- Ee, no jasne- Ruszyli razem przed siebie. Na placu zapanowała cisza, którą ktoś musiał przerwać.
- Czyli idę z tobą- Stwierdziła dziewczynka i patrzyła wyczekująco na mentora. 
Zamiast odpowiedzi uzyskała tylko skinienie głowy i odejście bez słowa w przeciwną stronę niż poszli tamci. Nie kłóciła się tylko poczłapała za nim, ze spuszczoną głową. 
Po pięciu minutach marszu zatrzymali się przed jakimś małym składzikiem. Kali otworzył je swoim kluczem i odsuną, żeby mogła wejść pierwsza. Stanęła na progu, gdy zobaczyła, że ten składzik wcale nim nie jest, choć na to wyglądał. Pomieszczenie było spore, wyposażone było w parę maszyn do ćwiczeń, materace i duże gumowe piłki. 
Mężczyzna delikatnie popchną ją do środka. Wskazał ręką aby usiadła,  podeszła do różowej kuli i dziukneła na niej. 
- To może zaczniemy od poznania się nawzajem- Podsuną Kali
- Nie mam nic przeciwko-
- Ok, wiesz już że nazywam się Kali Saluia mam 28 lat i  jestem Egzorcystą wyższej klasy średniej, a moja specjalizacja to Aria i Doktor. Ym, wychowywałem się z dwójką młodszego rodzeństwa, zawsze sobie dawaliśmy popalić, haha. No co tam jeszcze? A pracowałem z twoim tatą nad paroma sprawami, znam również twoją mamę, znaczy opie... Wiesz o co mi chodzi?- Nie był pewien czy przypadkiem jej nie obraził.
- Wiem, chodzi ci o ludzi którzy opiekują się mną w Assiash-
- Dokładnie-
- Nie musisz ukrywać kim jestem, bo pewnie bardzo dobrze wiesz, nie będę zła, takie mam przeznaczenie- Uśmiechnęła się do niego słodko.
- Rozumiem, wiem o tobie tylko tyle ile usłyszałem z opowieści Mephisto, dlatego też mam nadzieje, ze opowiesz trochę o sobie- W jego oczach można zobaczyć ciekawość i podniecenie. Alishia  zaczęła się zastanawiać od czego zacząć.
- Nazywam się Alishia San Mashito, mam 5 lat, moim prawdziwym ojcem jest demon, a mama jest aniołem, przez to jestem przeklęta-
- Co to znaczy że jesteś przeklęta?-
- No za zdradę popełnioną przez moich rodziców, demony i anioły nie mogą mieć dzieci bo to największa ze zbrodni, jaką mogą popełnić. Dlatego też zostałam przeklęta-
- Na czym to polega?-
- No, mam tu coś takiego- Pokazała mu nadgarstki - W tym są zaklęte dwa miecze, to nie jest część klątwy, ale gdy w pobliżu jest jakiś demon to zaczyna przeszywać mnie ból, na razie jest nie odczuwalny bo jestem za mała, z wiekiem będzie coraz gorzej, a gdy będę miała 15-16 lat nie będzie praktycznie do wytrzymania, dojdą do tego take same z siebie bóle które będą mnie rozrywać od środka-
- To.. straszne-
- No tak, ale mam sztylet który koi ból, jest jednym z czterech kluczy które mają mnie wyzwolić-
- Na razie wszystko rozumiem-
- Mam przy sobie dwa klucze-
- Co jest drugim?-
- Moje soczewki- Wskazała palcem na oko.
- Czemu akurat soczewki? I czy to twój naturalny kolor oczu?-
- Bo każdy klucz ma określone przeznaczenie do spełnienia soczewki maskują prawdę, którą skrywają moje oczy, jak w nie spojrzysz bez zamaskowania zobaczysz swój największy strach i to taki co przeszyje każdą komórkę twojego ciała, do tego jak przyjrzysz się bliżej ujrzysz czeluście Gehenny. A ten kolor to mój prawdziwy- Mężczyźnie opadła szczęka wpatrywał się w nią z otwartymi oczami.
- Chyba nie wszystko przetrawiłem. Skąd się biorą klucze?-
- Eeee, klucze były mocą, którą dostały cztery osoby i miały włożyć je w jakiś przedmiot, moi przybrani rodzice dostali kojenia bólu i umieścili ją w sztylecie, Mephisto dostał moc maskującą prawdę no i wynikiem są te soczewki. Pozostałe dwie moce ma Czcigodny Fujimoto moc poświęcenia i Yuri Egin moc prawdziwej miłości, nie wiem gdzie umieścili te moce więc nawet nie pytaj- Zachwiała się na piłce dzięki temu miała bliskie spotkanie z podłogą.
- Musze przyznać, gdy usłyszałem, że mam trenować 5 latkę myślałem, o stary to będzie katastrofa, a tu proszę dogadaliśmy się- 
- Zwolnij kowboju, to że opowiedziałam ci o mnie nie znaczy że się dogadaliśmy-
- Hah, no w sumie, nie jesteś za poważna jak na takiego dzieciaka- Popatrzyła na niego wciąż spotykając się z kafelkami.
- Gdybym nie była choć trochę poważna to mogła bym nie zapanować nad mocą, a tego byśmy nie chcieli- Wyjaśniła podnosząc się na kolana.
- Co racja to racja, ale pamiętaj nie będziesz miała ze mną łatwa- Uśmiechną się przebiegle, gdyby miał ostre zęby przypominał by Phelesa.
- Nawzajem- Szybkim kopniakiem w piłkę, powaliła mentora na ziemię. Oszołomiony co się stał patrzył to na dziewczynę to na swoje dotychczasowe siedzenie. 
- Auć..- 
- Musi pan być ostrożniejszy, w końcu jestem małym diabełkiem- Wyciągnęła w jego stronę pomocna dłoń, choć był prawie trzykrotnie od niej wyższy, udało się jej pomóc mu wstać. Ten rozczochrał białą czuprynę z głębokim śmiechem.
- Coś czuje, że to nie będzie zwyczajny trening- Ruszył w kierunku podnoszenia ciężarów.
- Czyżby szósty zmysł się odezwał?- 
- Można tak powiedzieć- Podniósł jedną z mniejszych sztang. - To ile podniesiesz?-
- Chyba żartujesz, ile mogę podnieść tymi wątłymi ramionkami- Zaczęła napinać mięśnie, których nie miała. 
- Oto początek naszego treningu musisz trochę przypakować-
- Eeee..... Niech będzie- Złapała od niego 7 kg nie było zbyt ciężkie więc udźwignęła ją.
- I co jakoś podnosisz, to chyba jedna ze zdolności demona. A poza tym jak dobrze się spiszesz to ci postawię obiad- 
- Na serio?! To ja zabieram się do pracy-  




  
Dobra naprawdę przepraszam, że tak późno wstawiam, ale miałam nawałnice sprawdzianów i kartkówek, jeszcze przygotowanie do bierzmowania. Wszystko naraz.
Tak więc jeszcze raz sory, następny rozdział postaram się dodać przed 17 maja.
Pozdrawiam.


sobota, 2 kwietnia 2016

      Dobra czas na pierwsze opowiadanie mam nadzieję, że się spodoba!
      Seria nazywa się  Anielski Demon.  
      Miłego czytania!



                                           Rozdział 1 

                                    Alishia San Mashito 



   Alishia nie była zwyczajną dziewczynką, choć można by tak sądzić, tylko po pozorach. 
 Ale jak wszyscy wiedzą pozory mogą mylić. Z wyglądu i z zachowania mogła wydawać się
wesołym i bardzo inteligentnym dzieckiem o długich białych włosach i niespotykanych tęczowych oczach. No tak zwykłe przecudne dziecko, lecz skrywało olbrzymi sekret jak. Wielcy i nieustraszeni ludzie którzy dokonywali rzeczy wielkich nie chcieliby  byś w jej skórze. 
Od dzieciństwa mogła widzieć demony, którymi bardzo się fascynowała i choć była w bardzo młodym wieku wiedziała o nich bardzo dużo, co nie umknęło uwadze jej rodziców, którzy byli Egzorcystami. Alishia bardzo chciała być jak swoi rodzice i osiągnąć tyle co oni.

 Jednak cała historia zaczyna się pewnego sierpniowego poranka, ojciec dziewczynki zostaje wezwany na misje. Gdy miał już wychodzić, coś chwyciło go za tył płaszcza, odwrócił się aby zobaczyć kto go zatrzymuje. Jego wzrok padł na pięcioletniej córeczce, która patrzyła na niego tymi swoimi dużymi oczyma. 
- Coś się stało, Alishia?- Zapytał lekko zmartwiony. Potrząsnęła głową i posłała mu duży uśmiech.
- Tato, czy mogła bym z tobą pójść?- Spytała z błagającym wzrokiem. Mężczyzna westchną i przykucną tak, aby być równym z córką. Położył jej rękę na głowie i posłał pełen miłości uśmiech.
- Jeśli tak bardzo chcesz, to mogę cię dziś wziąć- Momentalnie dziewczynka rzuciła się mu na szyję i pisnęła z radości. 
- Dziękuje! Dziękuje! Dziękuje!- Mówiła non stop idąc do drzwi tanecznym krokiem. 
  Na miejscu było dużo Egzorcystów, chodzili w to i z powrotem z jakimiś papierkami i dziwnymi urządzeniami. Alishia patrzyła na nich z zachwytem, z transu wyrwał ją ojciec.
- Alishia, zostań tu i się nigdzie nie ruszaj, zrozumiano?- Zapytał unosząc brew, wiedział, że Alishia jest bardzo ciekawska i często gdy każe jej się siedzieć w miejscu, siedzi w nim może z pięć minut a potem jej nie ma. 
- Tak jest!- Zakrzyknęła i usiadła na pniu ściętego drzewa i uśmiechnęła się słodko. Ojciec popatrzył na nią przez chwilę, a potem skierował się w stronę swoich współpracowników. Gdy dziewczynka została sama zaczęło się jej potwornie nudzić, popatrzyła w niebo z zamiarem znalezienia jakiś ciekawych kształtów, ale nic z tego. Spędziła na tym pniu dziesięć minut, a jej się wydawało jakby minęło kilka godzin. Nagle usłyszała przerażony kobiecy krzyk, natychmiast poderwała się do góry i rozejrzała się naokoło, jednak chyba tylko ona usłyszała ten krzyk. Przez chwilę wydawało jej się, że to tylko przesłyszenie, ale gdy usłyszała go po raz drugi już miała pewność, że nie zwariowała. Niewiele myśląc pobiegła jak najszybciej mogła w stronę źródła hałasu. Na miejscu dostrzegła olbrzymiego Ghula stojącego przed kobietą, próbującą ochronić dwójkę swoich przerażonych dzieci. Alishia złapała pierwszą lepszą rzecz ( którą okazał się olbrzymi kamulec) i cisnęła nią w demona. Uderzenie było tak silne, że się zachwiał i na chwilę stracił koncentracje, lecz naprawdę na króciusieńką chwilkę. Następnie odwrócił się do sprawcy tego ataku z zaskoczenia, nawet demon był lekko zszokowany gdy zobaczył, małą dziewczynkę stojącą w pozycji obronnej. Rykną na nią i ruszył do ataku, ona jednak nawet nie drgnęła. Właśnie teraz obleciał ją strach, nie miała pojęcia co ma robić, jej umysł wyświetlił wszystkie możliwe scenariusze, ale żaden dość dobry. Rzuciła okiem na swoje nadgarstki na których były wytatuowane dwa czerwone smoki, które próbowały zjeść           yin yang. Ten scenariusz nie był najgorszy, jednak miała zakaz używania tej opcji. Rodzice dostali by zawału gdyby wiedzieli jak narozrabiała. Otrzeźwiała jak Ghul zaryczał i zamachną się na nią łapą,   u Alishi odezwał się instynkt samoobronny. Zanim ktokolwiek mógłby się spostrzec olbrzymie pazury demona natrafiły na ostre jak brzytwa klingi jej obosiecznych mieczy. Potworowi nie spodobało się to, że jego ofiara się stawia. Ona jednak miała większy problem niż on, bowiem nie wiedziała jak walczyć ( szczerze jaka pięciolatka ćwiczyła by walkę dwoma zaklętymi w tatuaże ostrzami? No własnie żadna!). Ghul nie miał ochoty dłużej czekać i znowu ruszył do ataku, dziewczyna starała się unikać jego ataków, co nie wychodziło jej najgorzej, następnie kopnęła stwora prosto w brzuch siła kopnięcia odrzuciła go do tyłu. Jego złość przekroczyła granice, teraz był szalony z wściekłości brał wszystko co mu wpadło w ręce i ciskał w dziecko. Mimo że była mała była nad podziw zwinna wymijała wszystko, drzewa, kamienie, płot, krzaki i kawałki chodnika. 
- Bezwartościowy ludzki pomiot- Usłyszała w swojej głowie Alishia. Rozejrzała się dookoła ale nikogo tam nie było, po chwili zrozumiała że to ghul się odezwał. 
- Nie jestem bezwartościowa!- Zaprzeczyła zirytowana dziewczynka. Demon z niezwykłą prędkością dopadł przerażoną do granic niemożliwości kobietę i pociągną ją za koszulę do góry wyciągając w stronę jej twarzy długaśny język.
- Pora na posiłek, potem zajmę się tym szczeniakiem- Alishia w tym momencie wpadła w panikę, w głowie miała tylko jedno ,, Co ronić?! Co robić?!". Kobieta mocno zacisnęła powieki, jej dzieci płakały głośno i lamentowały prosząc aby zostawił ich mamę.  Ghul jednak nie wzruszony miał już skonsumować posiłek, gdy nagle poczuł ostry ból, uwolnił przygotowaną na śmierć kobietę z olbrzymiej łapy i spojrzał na swój tors gdzie był utkwiony miecz od którego rozchodziło się zimno, zaczął zamarzać. Ale to nie było zwykłe sobie zamrożenie, przez jego ciało przechodził nieopisany ból, umierał w agonii. Po chwili demon zamienił się w gigantyczny lodowy posąg, który po chwili zmienił się w proch rozwiany przez wiatr, a miecz wrócił do prawowitej właścicielki. Alishia szybko podbiegła do niedoszłych ofiar.
- Wszystko w porządku?- Zapytała zmartwiona, kobieta popatrzyła na nią ze łzami w oczach.
- Dziękuje, dziękuje. Spadłaś mi z nieba kochanie, to Bóg cię przysłał abyś nam pomogła, jesteś niczym nasz anioł stróż- Mówiła drżącym głosem w którym słychać było ulgę. Dziewczyna zaśmiała się cicho pod nosem i pomyślała ,,o ironio". Po okolicy rozniosło się nawoływanie męskiego głosu.
- Alishia! Alishia! Gdzie jesteś?!- 
- Tutaj- Odkrzyknęła, zaraz za budynku wyłonił się jej ojciec z grupką egzorcystów. Alishia wstała i podbiegła przytulić swojego opiekuna.
- Tak się martwiłem, przecież miałaś nigdzie nie chodzić- Skarcił ją - Do tego uciekł nam jeden ghul i nie możemy go znaleźć- ( I nie znajdziecie. Hehe)
- Pan jest ojcem tej dziewczynki?- Zapytała kobieta podchodząc do nich ze swoimi dziećmi na rękach.
- Tak, coś się stało?-
- Pańska córka ocaliła nam życie przed olbrzymim potworem, to jest anioł nie człowiek- 
- Niech pani poczeka, co ona zrobiła- Popatrzył na  córkę i dopiero teraz dostrzegł dwa miecze o białej klindze i czarnej rękojeści. Jego oczy momentalnie się rozszerzyły, złapał ją za rękę i bez najmniejszego słowa pociągną ją z dala od miejsca wydarzenia, zostawiając pozostałych egzorcystów z kobietą która wszystko im wyjaśniła.
Powrót do domu miną im w głuchej ciszy. Gdy weszli do mieszkania na powitanie wyszła im matka, miała blady uśmiech.
- Henry, on już tu jest- Oświadczyła swojemu mężowi. Ten popatrzył na nią przez chwilę, a potem cicho westchną.
- Tak myślałem- Następnie wszyscy weszli do salonu, na jednym z foteli siedział mężczyzna o fioletowych włosach i brodzie miał na sobie biało różowe ubranie.  
- Witam panie Henry, myślę ze się pan mnie spodziewał prędzej czy później- Powiedział nonszalancko.
- Wolałbym to później- Oświadczył Henry zimnym tonem.
- Nie tobie wybierać- Oświadczył radośnie aby po chwili spoważnieć - Nie możemy dłużej czekać, musimy ją nauczyć kontrolować swoją moc za wszelką cenę, po dzisiejszym zdarzeniu wiemy już że może przyzwać swoje miecze-
- Ale ona jest jeszcze dzieckiem- Próbowała zmienić decyzję jej matka.
- Eliza, pan Pheles ma racje nie możemy jej dłużej ukrywać, Alishia jest świadoma swoich mocy i klątwie która jej zagraża, lepiej dla niej będzie jak zacznie się uczyć i pod szlifuje swoje umiejętności-
- Słuchaj swego męża pani Elizo, wasze dziecko ma w sobie olbrzymi potencjał do zostania egzorcystą, ma tez dużą wiedzę, odwagę i determinację- 
- Czy to znaczy, że będę w przyszłości taka jag wy?- Zapytała z nadzieją w głosie.
- Oczywiście kochanie jak i nie lepsza- Zapewnił ją tata.
- Naprawdę?-
- Naprawdę, naprawdę. A teraz zmykaj pobawić się z resztą rodzeństwa- Powiedziała mama z miękkim uśmiechem.
- Tak jest kapitanie- Zasalutowała i pobiegła w podskokach do sypialni. Trójka dorosłych przyglądała się jej dopóki nie znikła im z oczu.
 - Skoro tu jesteś i wygłosiłeś nam monolog o tym, że ma potencjał aby zostać egzorcystą i musimy podszkolić ją w opanowaniu mocy, możemy śmiało stwierdzić , że nam ja odbierasz?-
- Bystry jesteś Henry, właśnie tak mam zamiar zabrać ją do Akademii Prawdziwego Krzyża-
- Wiem, że tak należy postąpić ale ona ma dopiero pięć lat, chciała bym żeby miała choć trochę normalnego życia-
- Normalnego? Bądźmy szczerzy dziecko zrodzone z demona i anioła na mocy prawa o tym, że demony i anioły nie mogą być razem co dopiero mieć dzieci została przeklęta i zesłana do świata ludzi, a osoby najbliższe otrzymały klucze które musiały umieści w jakimś przedmiocie bądź osobie, klucze dzięki którym można by wyzwolić ją od klątwy. Ale żeby nie było za łatwo każdy klucz ma swoje przeznaczenie i można go dopiero użyć jak je spełni. Do tego czasu będzie cierpiała męczarnie- Podsumował Mephisto. Eliza opadła na kanapę i zaczęła szlochać, jej mąż podszedł do niej i położył jej rękę na ramieniu.
- Wszystko będzie dobrze jest silną dziewczyną, da sobie radę i przezwycięży klątwę- Zapewnił ja.
- K-kiedy masz zamiar ją zabrać?- Zapytała przez łzy młoda kobieta. 
- Niestety już dziś, im szybciej tym lepiej- Rodzice pokiwali w zrozumieniu głowami. Mephisto wstał ze swojego dotychczasowego siedzenia zakładając biały cylinder.
- Trzeba natychmiast powiadomić o tym małą, musi przecież się jeszcze spakować, prawda?- Zapytał, kierując się w stronę gdzie pobiegła dziewczynka.
- Naturalnie- Powiedziała matka i poszła przodem prowadząc dyrektora przyszłej szkoły jej córki. Po przejściu przez długi przyciemny korytarz stanęli przed dębowymi drzwiami, Henry zapukał trzy razy następnie złapał za klamkę i otworzył drzwi. Ich oczom ukazały się Alishia siedząca na Ashu jej starszym bracie i wykręcała mu rękę, a ten krzyczał na nią, że jak tylko się podniesie to ugotuje z niej zupę grzybową. W koncie pokoju siedziały bliźniaki wpatrując się w swoje rodzeństwo i śmiejąc się do obucha. Gdy zobaczyli rodziców natychmiast przestali, a Juli która wtedy miała dwa latka podbiegła do nich wesoło.
- Mama!- Krzyknęła i wyciągnęła w jej stronę ręce sygnalizując żeby ją podniosła. 
- Co się tu dzieje!- Zagrzmiał ojciec, natychmiast dzieci zaprzestały walki i ukłoniły się przed rodzicami. 
- Gomenasai- Powiedzieli zgodnie.
- Co się tu w ogóle stało?- Spytał rozcierając skroń. Rodzeństwo wymienili spojrzenia.
- Bo Alishia i Ash pokłócili się o zostanie Egzorcystami- Naskarżyła Juli, wtulając się w pierś rodzicielki.
- Doprawdy?- Zapytała mama patrząc pytająco na pozostałą dwójkę.
- Ty mała skarży pyto, jak cię dorwę to ugotuje barszcz- Zagroziła Alishia wymachując małą piąstką. 
- Alishia!- Zbeształ ojciec, a Juli wypięła jej język.
- To nie moja wina że jest skarżypytą- Postawiła się dziewczynka zakładając ręce na klatkę piersiową.
- Dobrze, to teraz wytłumaczcie nam czemu się kłóciliście- Zachęciła Eliza. Ash posłał gniewne spojrzenie siostrze i wytkną ją palcem.
- Bo Alishia uważa, że nie nadaje się na Egzorcystę!-
- Bo jesteś zbyt agresywny i zanim pomyślisz działasz to może doprowadzić do nieszczęścia- Tłumaczyła.
- Ash ona ma racje nie powinieneś działać tak impulsywnie, masz w końcu dwanaście lat dlatego też nie powinieneś bić się z młodszą siostrą-
- I ty mamo przeciwko mnie?- Wyrzucił ręce do nieba i krzykną - Ten świat jest nie sprawiedliwy!-
- Kto to mówi, nie ty masz dziwne tatuaże na nadgarstkach z jakimiś mieczami- Powiedziała Alishia i wzięła brata z bara przewalając go na łóżko i okładając poduszka. Następnie podbiegł do niej drugi z bliźniaków Max i uczepił się jej ręki, zatrzymując jej atak.
- Max złaź- Poprosiła/Rozkazała.
- Nie-
- Widzisz w braciach siła!- Zakrzykną Ash mszcząc się na siostrze. 
- Macie urocze dzieci- Przyznał Mephisto patrząc na całą rozgrywającą się akcję z rozbawieniem       - Ale dość tych przyjemności, nie przyszliśmy tu oglądać taniej komedii- Dzieci znowu się uspokoiły i popatrzyły na niego pytająco.
- O co chodzi?- Zapytał Ash zaprzestając znęcania się nad siostrą i zainteresowany popatrzył na gościa.
- Przyszliśmy tu oświadczyć, że zabieram Alishie do Akademii Prawdziwego Krzyża, aby nauczyć ją jak byś Egzorcystą- Starsze rodzeństwo wytrzeszczyło na niego oczy z nie dowierzanie. 
- Chwila, mówisz że, zabierasz tą oto Alishie do szkoły dla Egzorcystów choć ma pięć lat?!- Zapytał Ash.
- Tak, właśnie powiedziałem- Uśmiechną się do niego Mephisto.
- To nie fair ja chciałem zostać wcześniej Egzorcystą, a to ona jako pierwsza ma nim byś?-
- Ash, uspokój się, zrobisz tym przykrość siostrze- Skarcił go tata.
- Mam to gdzieś, jak ona idzie to ja też!- Patrzył wyzywająco na dorosłych, widać było że nie odpuści, to bardzo zaimponowało Dyrektorowi Akademii.
- Niestety- Westchną, chłopak popatrzył na niego nie pewnie ale z determinacją - Drodzy państwo San Mashito będziecie musieli przeżyć jakiś czas bez obojga waszych starszych dzieci- Na twarzy Asha pojawił się triumfalny uśmiech.  
- I co teraz zupo grzybowa? Ja stanę się wielkim egzorcystą, a ty będziesz się temu przyglądać!-  Alischia patrzyła się rozbawiona na jego wygłupy z założonymi rękoma i z rozbawieniem wymalowanym na twarzy.
- Oby ci woda sodowa nie uderzyła do głowy- Odpysknęła mu. Ash popatrzył na nią w miarę swoich możliwości groźnym spojrzeniem, które zamiast ją przestraszyć, sprawiło że wybuchła śmiechem. 
- Dobrze dzieci, jeśli naprawdę macie zamiar jechać do tej szkoły to powinniście się zacząć pakować bo za godzinę odjeżdżamy- Ponaglił ich Pheles, następnie odwrócił się na pięcie i wymaszerował z sypialni prosto do salonu, gdzie opadł na to samo miejsce co wcześniej. Gospodarze poszli w ślad za gościem i opuścili pokój dzieci. Alishia i Ash w mgnieniu oka zaczęli wyrzucać ubrania z szaf na swoje łóżka
- Nie mogę uwierzyć, że moje marzenie w końcu się spełni- Cieszył się nieustannie Ash.
- Ja nie mogę uwierzyć, że jesteś zupą z osła- Powiedziała Alishia rzucając w brata butem. Następnie rozegrała się krótka bitwa na ubrania, po czym spakowali wszystkie potrzebne rzeczy i zeszli z walizkami na dół, gdzie przy drzwiach stał gotowy do drogi Mephisto.
- Gotowi drogie Kinder?- Zapytał, obydwoje energicznie pokiwali głowami. Przed wyjściem pożegnali się jeszcze z rodzicami i rodzeństwem.
- Uważajcie na siebie- Polecił tata.
- Pewnie tato, w końcu jestem przyszłym Egzorcystą- Zapewnił go Ash.
- A ty Alishia opiekuj się bratem jak oczkiem w głowie- Poinstruowała ją mama.
- Oczywiście nie spuszczę go z oczy ani na minutę- Powiedziała z nutką ironii w głosie.
- Dlaczego to ona ma się mną opiekować, to ja jestem starszy- Oburzył się po raz kolejny tego dnia Ash.
- Bo ja jestem ta mądrzejsza- Odpowiedziała mu Alishia z chytrym uśmieszkiem. Chłopak chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu Pheles.
- Pośpieszcie się, już ruszamy- Dzieci pomachały na do widzenia i wsiadły na tył różowej limuzyny.  W środku było całkiem przytulnie, fioletowa tapicerka była miękka i wygodnie się na niej siedziało, był też barek z przeróżnymi słodyczami i napojami. Mephisto podał im miskę z cukierkami.
- Śmiało częstujcie się- Oni tylko tępo wpatrywali się w nią bez najmniejszego ruchu. - Jak nie, to nie- Odstawił miskę na barek i popatrzył na rodzeństwo. Ash kręcił się niespokojnie w fotelu, a Alishia wyglądała za okno podziwiając okolicę. Po dłuższej jeździe przez okno można było zobaczyć fasady Akademii. Alishia miała tylko jedną myśl w głowie ,, Czas rozpocząć nowy etap w życiu"...



Koniec pierwszego rozdziału mam nadzieje, że się podobało.